Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/67

Ta strona została przepisana.

Zamieniły z sobą spojrzenia pełne takiej ufności, jaka bywa jedynie pomiędzy istotami związanemi krwią.
— Bądź co bądź, rzekła Lina, mocno jeszcze rozdrażniona, te niedorzeczności łatwo się udzielają i mogą być szkodliwe dla młodych głów i słabych dusz...
— Do pewnego stopnia jestem zdania panny Eliny, powiedział Lorie, chociaż...
Pani Ebsen wzruszała ramionami.
— Nie ma czego się obawiać, alboż kto czyta podobne rzeczy. Tyle są warte co broszurki anglikańskie rozdawane na polach Elizejskich, jakby prospekta krawców lub restauracyj z ceną stałą. Zresztą pamiętajmy o stronie materyalnej. Przy panu Lorie, otwarcie można mówić, więc biorąc po trzy sous od modlitwy, ładny grosz się zarabia. Obie weźmiemy się do roboty. Po tym jednym tomie, pewno będzie więcej; a żeśmy nie bogate, musimy korzystać z każdej możności do zarobku, żeby mieć coś na wyprawę dla Liny, gdy będzie wychodziła za mąż.
Jeszcze przed końcem tych rozpraw, Lorie zerwał się nagle.
— No, już czas Fanny, pożegnaj się!
Ten salonik pani Ebsen, miejsce dotąd najweselsze w świecie, najprzyjaźniejsze dla niego i dzieci, teraz, wydało mu się posępnem, nie mającem żadnego związku z jego życiem. Czuł, że tam jest obcym, przybyszem, a to dla tego tylko,