Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/7

Ta strona została przepisana.

Boleść jej córki nie była tak ujawniającą się. Blada, z zębami zaciśniętemi, Elina krzątała się z właściwym sobie spokojem, pewnością siebie, a zarazem z powolnemi nieco ruchami. Żałobną suknię, okrywającą jej pełną i gibką postać, rozweselały tylko płowe gęste włosy i wdzięk lat dziewiętnastu.
Jako zręczna gosposia, bez łoskotu rozpaliła przygasły, w czasie ich nieobecności, ogień, spuściła firanki, zapaliła lampę; usunęła z salonu chłód i ciemność, jakie tam zastały po swym powrocie. Zdjęła potem szal i kapelusz z matki, która nieprzestawała mówić i szlochać; włożyła jej na nogi ciepłe pantofle, w miejsce bucików przemokłych i ciężkich od ziemi cmentarnej. Nareszcie wziąwszy ją, jak dziecko, za rękę, posadziła przzy stole, gdzie zupa, w wazie malowanej w kwiaty, parowała, pomiędzy dwoma półmiskami, przyniesionemi z restauracyi.
Pani Ebsen opierała się. „Jakto — jeść kiedy mi się niechce!...” Przytem ten stół na którym brakuje trzeciego nakrycia...
— Nie, Lino, proszę cię.
— Owszem, trzeba jeść.
Elina umyśliła, że tam, nie gdzie indziej jeść będą obiad, od pierwszego zaraz dnia i że w niczem nie zmienią zwykłego porządku, wiedząc iż nazajutrz przyszłoby to z większą jeszcze trudnością. — Jakże ona to rozumnie postanowiła, ta słodka i rozważna Lina!