Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/75

Ta strona została przepisana.

wywierających na niej przykre wrażenie, obudziła owym ruchem kogoś w tej sali, która zdawała się być pustą i jakiś głos krzyknął prawie nad jej uchem: „Mojżeszu, Mojżeszu, popraw swój rachunek”.
Promień światła, wpadający przez szczelinę uchylonych drzwi, oświecił w tej chwili, papugę w ogromnej klatce, ogołoconą z piór, z łysym łbem; żywy dowód podań o długowieczności tych ptaków.
— Prezydująca oczekuje panią, przemówiła panna de Beuil, przechodząc przez parlatoryum, w towarzystwie jakiejś istoty długiej, bladej, z wzrokiem obłąkanym, z oczami zaczerwienionemi od płaczu pod podróżnym woalem. W tejże samej chwili spostrzegłszy papugę, krzyknęła „A ty heretyckie plugastwo, jeszcze tu jesteś!“ Porwała klatkę z dzikiem uniesieniem, potrząsając nią wraz z wodą, ziarnem i rozbitem lusterkiem, ptak, z uporem właściwym starości, złamanym głosem wołał najgłośniej: „Mojżeszu, Mojżeszu, popraw swój rachunek”.
Elina weszła do pani Autheman, którą zastała siedzącą przy biurku; w ogromnym gabinecie, wyglądającym na kancelaryę. Za pierwszym rzutem oka, zwróciły jej uwagę: czoło wązkie i wypukłe, włosy czarne gładko zaczesane, nos cienki, usta wklęsłe.
— Usiądź moje dziecko, rzekła.