Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/76

Ta strona została skorygowana.

Głos jej był spokojny i chłodny, jak cera twarzy; odbijała się w nim niknąca młodość, miała bowiem lat trzydzieści pięć. Z pewną kokieteryą, właściwą pięknym kobietom, ubraną była w gładką i ciemną suknię, podobną do zakonnej szaty jak Anna de Beuil, tylko z droższego sukna, chociaż jednego koloru. Wyprostowana jak pastor anglikański, pisała powoli, starannie.
— Skończywszy list, zapieczętowała go, poczem zadzwoniła i oddała całą pakę pism lokajowi, wskazując każdy, głosem urywanym i ostrym:
— Do Londynu, Genewy, Zurichu, Port-Sauveur”. Wyglądało to na chwilę wysłania kuryera, w wielkim domu handlowym.
Potem strudzona, oparła się o poręcz twardego fotelu i ze skrzyżowanemi rękami na pelerynie, wpatrzyła się w Elinę z uśmiechem tkliwym, od którego oczy zamiast świecić płomieniem, wydały błękitnawy odbłysk lodu.
— Więc to jest ten cud świata, pomyślała. Głośno zaś obsypała wielkiemi pochwałami tłómaczenie, które na prędce przejrzała.
— Żaden z moich traktatów nie był tak doskonale pojęty i oddany inteligentnie i dokładnie. Mam nadzieję, iż będziesz dla mnie często pracowała.
— Ale, ale, muszę ci zapłacić.
Wziąwszy pióro zrobiła prędko rachunek na rogu papieru, z wprawą kasyera: tyle za angielskie... po piętnaście centymów, za niemiecki prze-