mogło znaleść żonę, prawdziwą chrześciankę, któraby się zgodziła pójść za nim na misyę ewangeliczną, pomagać mu, a czasem zastąpić go w razie potrzeby. Co za wzniosłe powołanie dla kobiety, jaka piękna sposobność do apostołowania!
Myśl ta zagnieździła się w głowie Joanny.
Przy pomocy trafu i zabiegów matczynych, młodzi ludzie podobali się sobie. Jakkolwiek panna Cbâtelus była tak mało ziemską, widocznie zręczna postać młodego teologa, twarz smagła i energiczna, kryjąca się pod białą uniwersytecką czapeczką, zrobiły na niej przyjemne wrażenie.
Powoli przywykła myśleć o nim, zespalać go z zamysłami na przyszłość; niepokoiły ją częste i niebezpieczne jego wycieczki. Skoro go nie ujrzała wieczorem, przypatrywała się do późnej nocy ze swego okna, światełkom na niedostępnych wyżynach, owej latarce wystawianej przez Klub Alpejski, na wszystkich cyplach gór, w przytułkach, gdzie turyści mogą znaleźć ogień i łóżko z twardych desek.
Zimna ta dziewczyna myślała z błogiem uczuciem: „On tam... nic mu się złego nieprzytrafiło”, zasypiała szczęśliwa i dziwiąc się trochę, że ona, wychowana bez matki i bez tkliwych uczuć, która znała tylko miłość Boga i nienawiść grzechu, czuje teraz inny obraz w sercu, nie Chrystusa? Namiętność religijna, brała jednak wielki udział i w tej miłości.
Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/86
Ta strona została skorygowana.