— Roman! Roman!
Okrzyk ten malej Fanny, gdy pociąg zatrzymał się na dworcu w Ablon, ściągnął do drzwiczek cały szereg rozciekawionych i hałaśliwych paryżan, którzy się wyrwali z miasta na pierwszą wiosenną wycieczkę. Pragnęli oni odetchnąć świeżem powietrzem pól, wesołym blaskiem słońca i dla użycia tych przyjemności, wybrali poniedziałek wielkanocny. Komiczna postać małego człowieczka i małpi śmiech, do którego otwierał usta od ucha do ucha, sprawiły iż rozochoceni podróżni zaczęli wołać:
— Roman! dzień dobry Romanie! Hej! Romanie!
Wszystkie te okrzyki dały poznać Romanowi, stojącemu na peronie, upajającą rozkosz popularności.
— Czego oni chcą od ciebie, mój biedny? zapytała przestraszona Sylwanira, pierwsza wyskakując z wagonu z Fanny na rękach.