Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/97

Ta strona została przepisana.

biurowych, postanowiono odwiedzić go całą gromadą.
Jakże był dumny Roman z tego, że przyjmuje u siebie swego dawnego prefekta i te dwie eleganckie panie. Jakże był rozradowany, że widzi Sylwanirę w swoim własnym domu, gdzie może niedługo... lecz sza! Była to tajemnica pomiędzy nimi tylko.
Z Ablon do Petit-Port, liczą tylko trzy kilometry, które można przebyć w omnibusie; lecz Roman dla większego uprzyjemnienia drogi, wziął łódź służbową, obszerny statek świeżo pomalowany na zielono, w którym się pomieściła cała gromadka. Fanny usiadła pomiędzy Eliną i panią Ebsen na tyle łodzi, Lorie na ławeczce naprzeciw nich, cały przód zajmowała z nim Sylwanira, w błękitnej, jakby liberyjnej wszystkich sług, sukni i w czepku białym dobrze karbowanym.
Roman zwinny jak szczur, ostatni wskoczył na statek, odpychając go nogą od brzegu i ujął za wiosła. Łódź była obciążona a Sekwana trudna do żeglugi.
— Zmęczysz się, poczciwcze.
— Proszę się nieobawiać, panie Lorie.
Mały człowieczek wiosłował tęgo, to śmiejąc się, to wykrzywiając twarz od silnego blasku słońca, to schylając kędzierzawą głowę aż do kolan żony i ciągle kierował na środek rzeki, gdzie prąd był silniejszy.