jest podstawą dziewiczych dusz, tej potrzebie czystego powietrza i ideału, która jest niejako nagrodą za ich życie, za nieokreślone pragnienia, streszczające się dla nich w jednem pięknem słowie, które wszakże jak wszystko, o czem mówią, nabiera w ich ustach pospolitego i poniżającego znaczenia — w słowie: „artysta”.
Od tej pierwszej chwili należała ona do niego całkiem; i on wszedł do jej serca cały, taki, jakim był — z rozdzielonemi harmonijnie włosami, z zakręconemi wąsami, z wyciągniętą i drżącą ręką, z całym swoim poetycznym blichtrem. Nie widziała ani swojego Jacka, dającego jej rozpaczliwe znaki i przesyłającego całusy, ani kłaniających się aż do ziemi Moronvalów, ani wszystkich ciekawych spojrzeń, ’zróconych na nowoprzybyłą, młodą, świeżą, strojną w aksamitną suknię i do teatru używany kapelusik, biały, różowy, fałdowany, gazowemi szarfami ozdobiony.
Jego jednego tylko widziała.
Długo potem przypominała sobie to głębokie wrażenie, którego nic zatrzeć nie mogło, i odtwarzała w marzeniu obraz swojego wielkiego poety, takiego, jakim go pierwszy raz ujrzała w salonie Moronvalów, który tego wieczora wydał jej się wielkim, okazałym, tysiącami świec jaśniejącym. Mógł on jej sprawić wszystkie możliwe zmartwienia, poniżyć ją, obrazić, złamać jej życie, a nawet coś droższego niż życie, niczem nie zaćmiłby olśnienia owej chwili.
Strona:PL A Daudet Jack.djvu/102
Ta strona została skorygowana.