Strona:PL A Daudet Jack.djvu/107

Ta strona została skorygowana.

„Sprawa w ruch puszczona...” — mówił do siebie Moronval, a odgadłszy przebiegłą chytrością słabość tej kobiety, prawił jej o Argentonie, otoczył go wszystkiemi temi barwami romantyzmu i sentymentalności, której jej się podobać mogły. Zrobił zeń nowoczesnego Larę, Manfreda, piękną dumną, niezależną naturę, które żadnej przeciwności losu złamać nie zdołały. Żył z własnej pracy, odtrącając wszelką pomoc rządu.
— Och! to pięknie.... mówiła Ida; a męczona rodowemi godnościami, któremi miała wiecznie zaprzątniętą głowę, rozdając je na oślep wszystkim, zapytała:
— On jest szlachcicem, — prawda?
— Znakomitym szlachcicem... Wicehrabia Argenton potomek najstarożytniejszej rodziny w Auvergne... Jego ojciec został zrujnowany przez swojego niewiernego intendenta....
Opowiedział jej banalny romans i nieszczęśliwą miłość dla jakiejś wielkiej damy, historyę listów pokazanych mężowi przez jakąś zazdrosną markizę. Ida chciała znać wszystkie szczegóły, a podczas kiedy oni przysunąwszy do siebie fotele szeptali w zaufaniu, ten, o którym mówiono, zdawał się nie dostrzegać tego podstępu.
Jack niezadowolony, że matka była tak zajętą, otrzymawszy kilka niecierpliwych napomnień: „Jack, siedźże spokojnie... Jack, jesteś nieznośny...” odszedł nakoniec gdzieś w kąt z odętemi ustami i łzami w oczach.