Strona:PL A Daudet Jack.djvu/140

Ta strona została skorygowana.

ich cienkich, lekkich i zwinnych kopyt. Miały one tak drobne kępki oskubanej zieloności, tak biedne w trawę boki wzgórków, że przed oczyma Madu rozciągnął się nagle obszerny krajobraz dla szybkiego ich biegu.
Zwłaszcza zamknięte ptaki litość w nim budziły. Przynajmniej strusie, kazuary, umieszczone osobno na otwartem powietrzu, wśród egzotycznych krzewów, w perspektywie alei jak na zoologicznej rycinie, miały miejsce rozpostrzeć się, grzebać na słońcu pomiędzy kamieniami świeżą, skopaną, naniesioną ziemię, która wiecznie zachowuje w ogrodzie aklimatyzacyjnym widok rzeczy zaimprowizowanej. Lecz papugi, ary wyglądały smutne w długiej klatce z jednostajnemi przegródkami, opatrzonemi miedniczką i drzewkiem do zawieszania się, bez gałęzi i liści.
Patrząc na te ponure siedlisko, nieco przyćmione, gdyż budynek jest za wysoki w stosunku do małego dziedzińca, Madu pomyślał o gimnazyum Moronvala. W brudnych i ciasnych gołębnikach połyskujące pióra wydawały się ciemne i poszarpane; przekonywały one o walkach, bitwach i szaleństwie więźniów czy waryatów osadzonych za żelazną kratą. Ptaki pustyni lub szerokich przestworów, różowe czerwonaki z wyciągniętą szyją, unoszące się trójkątem na tle niebieskiego Nilu i bladego nieba, ibisy z długiemi dziobami, dumające na nieruchomych sfinksach, wszystko to przybrało tu jednaki, pospolity wi-