twarze, rozszerzone oczy i czuły, iż budzi się w nich wraz z kurczami głodu dawna dzikość ludożerców. Około godziny drugiej zdecydowała się pani Moronval-Decostère, pomimo swego arystokratycznego urodzenia, pójść po wędlinę. Obawiała się powierzyć tego sprawunku któremu z wygłodzonych malców, ażeby przez drogę wszystkiego nie pochłonął.
Kiedy powróciła z ogromną bułką chleba i zapuszczonym papierem, przyjęto ją okrzykami radości. Przy jedzeniu ożywiły się wycieńczone imaginacye i każdy zaczął robić przypuszczenia lub wyrażać obawy co do zniknięcia małego króla. Moronval nie wierzył w żadne wypadki; miał dość powodów do przewidywania, że Madu uciekł.
— Wiele miał z sobą pieniędzy? spytał się.
— Piętnaście franków — odparła łagodnie żona.
— Piętnaście franków!... To pewnie zemknął.
— Jednakże z piętnastoma frankami nie dojedzie do Dahomey’u — dodał doktór.
Moronval kiwnął głową i zaraz poszedł z doniesieniem do komisarza cyrkułu.
Zła to była dla niego sprawa. Należało koniecznie odszukać malca i nie pozwolić mu dostać się do Marsylii. Obawiał się mulat, ażeby go pan Bonfils nie wezwał do tłomaczenia. Przytem świat jest tak złośliwy. Mały król mógł się skarżyć, iż źle się z nim obchodzono, zdyskredytować pensyonat. To też Moronval w swojem zeznaniu u komisarza policyi zaznaczył głównie, iż Madu
Strona:PL A Daudet Jack.djvu/153
Ta strona została skorygowana.