rzy martwej, pognębionej i pozbawionej blasku. Omdlenie to potęgował jeszcze przerażający i brudny widok całej jego postaci, przedstawiającej pęk zabłoconych łachmanów. Od stóp do głowy, nawet w kędzierzawych włosach leżały warstwy dawnego i świeżego błota, z których najsuchsze odrywały się grudkami.
Podobny był do jakiegoś ziemnowodnego stworzenia, które nurzało się w wodzie, a potem tarzało na brzegu w piasku.
Nie miał ani trzewików na nogach, ani czapki; galon jego musiał zapewnie podobać się jakiemuś włóczędze. Zostały mu tylko wytarte spodnie i czerwona, postrzępiona kamizelka, której kolor, strawiony słońcem i błotem, zaledwie miejscami występował.
Co się z murzynkiem stało?
On jeden mógł to wytłomaczyć, gdyby był chciał mówić. Inspektor wiedział tylko, iż ajenci bezpieczeństwa, odprawiając w przeddzień wartę, znaleźli go w amerykańskich kopalniach kamieni, leżącego na gipsowym piecu, prawie umierającego z głodu i zdrętwiałego w nadzwyczajnem gorącu. Dla czego był dotąd w Paryżu? Dla czego nieuciekł?
Moronval o nic nie pytał, nie rzekł do niego ani słowa przez ciąg dość długiej drogi, jaką we dwóch przejechali od aresztu do gimnazyum.
Dziecko, rzucone w kąt powozu jak zawiniątko, oszpecone, ogłuszone, smutne, i uroczyście tryumfujący dyrektor — spoglądali tylko na siebie.
Strona:PL A Daudet Jack.djvu/158
Ta strona została skorygowana.