się nigdy do Dahomeyu, Madu zawrócił się i przez osiem dni i nocy po wszystkich podziemnych zaułkach Paryża szukał swojego amuletu. Obawiając się, ażeby go nie złapano i nie odprowadzono do Moronvala, wiódł nocne życie odrażającego płazu, jakie prowadzi ta złowroga ludność Paryża, która kradnie i zabija. Sypiał w budujących się domach, na mokrej ziemi, w kanałach, pod mostami, które wiatr przedyma, na śmietnikach teatru.
Dzięki swemu małemu wzrostowi i czarności skóry, wszędzie mógł się wśliznąć i wszędzie przebywać. Czuł, jak występek muskał go lepkiemi i cichemi skrzydłami nocnego ptaka; jadł chleb złodziei, gdyż złodzieje bywają czasem litościwi. Był obecnym przy nocnych podziałach zdobyczy, przy wieczorach złoczyńców w piwnicach budynków, spał snem dziecięcym obok marzeń łotra. Co go to obchodziło? Szukał swojego gri-gri i przechadzał się wśród wszelkich zdrożności, wcale ich nie widząc.
W plugawem bagnie paryzkiego życia siedział spokojnie mały król jak w lasach, gdzie obozował z Keriką podczas wielkiego polowania, budzony w nocy rykiem słoniów, hipopotamów, gdzie pod olbrzymiemi, słabo oświetlonemi drzewami, widział potworne, włóczące się około szałasów istoty, czuł ruchy czołgających obok niego pod liściami płazów. Lecz Paryż ze swojemi potworami jest straszniejszy od lasów Afryki.
Strona:PL A Daudet Jack.djvu/161
Ta strona została skorygowana.