Strona:PL A Daudet Jack.djvu/169

Ta strona została skorygowana.

posępna i udręczona, którą widział w cieniu szopy, od dwu dni prześladowała go bezustannie.
Obecnie z tem wspomnieniem połączyło się wrażenie smutnej ceremonii i poczucie własnego nieszczęścia. Teraz, kiedy już niema murzynka, on jeden będzie musiał znosić złość dyrektora. Inne bowiem „małe ciepłe kraje”, jakkolwiek opuszczone, miały przecież swoich opiekunów, którzy czasami je odwiedzali i byliby zaprotestowali przeciwko zbyt brutalnemu obchodzeniu się. Jack był porzucony, widział to dobrze. Matka nie pisywała do niego, nikt w gimnazyum nie wiedział, gdzie ona się znajduje. Ach, gdyby mógł wiedzieć, gdzie ona jest, zarazby uciekł do niej i opowiedział swoje nieszczęścia.
Tak rozmyślając, szedł mały Jack po błotnistej alei z cmentarza. Labassindre i doktór Hirsch, idąc przed nim, rozmawiali z sobą głośno, tak, że usłyszał następujące słowa:
— Jestem pewny, że jest w Paryżu, mówił Labassindre.
Jack słuchał.
— Przed trzema dniami widziałem ją na bulwarze.
— I jego?
— Ba! musieli przecież razem wrócić.
Ona, on były to określenia nic niemówiące, a jednakże wzburzyły Jacka tak, jak bolesna rozmowa przy stole. Domówione po chwili bar-