Nie biegł odrazu — nie chciał wyglądać na uciekającego. Przeciwnie, szedł wolno i obojętnie, z czujnem okiem a nogami przygotowanemi do szybkiego biegu. Lecz w miarę jak się zbliżał do bulwaru Hausmana, szalona chęć biegu popychała go naprzód. Małe jego kroki mimowolnie się przedłużały, niecierpliwość dostania się na miejsce potęgował straszny niepokój. Co zastanie na bulwarze? Może zamknięty dom, a jeżeli Hirsch i Labassindre mylili się, i matka nie przyjechała, co wtedy zrobi? Myśl powrotu do gimnazyum nie przyszła mu nawet do głowy. Gdyby miał taki zamiar, to wspomnienie o głuchych uderzeniach i płaczliwych skargach, które przez całe popołudnie słyszał z pokoju, gdzie się mulat zamknął z Madu, byłoby go przejęło strachem i odstręczyło od podobnego planu.
— Ona jest tutaj — mówił sobie malec uniesiony radością, gdy zobaczył otwarte okna i bramę pałacu, jak zwykle bywało, kiedy matka gdzie wyjeżdżała. Biegł prędko, ażeby zdążyć, nim powóz wyjedzie. Lecz zaraz w sieni widok domu wydał mu się niezwyczajnym.
Pełno w nim było ludzi, jakiś ruch.
Strona:PL A Daudet Jack.djvu/171
Ta strona została skorygowana.
VII.
Nocna podróż po polach.