Strona:PL A Daudet Jack.djvu/19

Ta strona została skorygowana.

chełpienia się pięknością naszego dziecka, bogactwem jego ubioru i czekającym przed bramą powozem, — że nie będzie mogła powiedzieć swoim przyjaciołkom: „Witałam tu wczoraj u Ojców... panią C... lub W...” prawdziwe panie, — że będzie musiała tajemnie przyjeżdżać dla ucałowania Jacka na uboczu, — wszystko to wburzało ją bezmiernie.
Złośliwy ksiądz celnie ugodził.
— Okrutnym dla mnie jesteś księże opacie; zmuszasz mnie odmówić temu, za co ci jak za łaskę przed chwilą dziękowałam. Muszę strzedz w sobie godności matki i kobiety. Warunki pańskie są niemożliwe do przyjęcia. Cóżby pomyślało moje dziecko, gdyby....
Przerwała, spostrzegłszy za oknem małą blond główkę, ze zwróconym na nią wzrokiem, ożywioną ostrem powietrzem i gorączką niepokoju. Na znak matki, dziecko wbiegło prędko:
— Ach! mamo, jaka ty dobra.... Napróżno we mnie wmawiano, że..... Myślałem, że odjechałaś.
Porwała go gwałtownie za rękę.
— Pojedziesz ze mną, rzekła, tu nas nie pożądają.
I wyszła sztywna, dumna, ciągnąc za sobą dziecko zdziwione tym nagłym odjazdem, który wyglądał na ucieczkę. Na uniżony ukłon poczciwego ojca, który również powstał, odpowiedziała zaledwie lekkiem skinieniem głowy. Mimo jednak-