Strona:PL A Daudet Jack.djvu/209

Ta strona została skorygowana.

wychowania poplątał w nim jeszcze bardziej przeciążony system nowego nauczyciela. W końcu przezażała dziecko impozycya mistrza, pochłaniała zaś je i odciągała przyroda.
Nagle przeniesiony z małego spleśniałego podwórza gimnazyum Morovala, z okropnego zaułka Dwunastu Domów, na otwarte powietrze wsi, Jack był zachwycony, uniesiony widokiem natury i nieustannem z nią zetknięciem.
W najpiękniejszych poobiednich godzinach siedział w wieżyczce przed profesorem i książkami, nachylony nad grubym kajetem, na którym wiersze mu tańczyły. Wtedy brała go szalona chęć przekroczyć niektóre artykuły z regulaminu, uciec i użyć swobody.
Przez otwarte okno wlewała się woń kwiatów, las rozpościerał zielone gałęzie; Jack przerywał lekcyę i ścigał wzrokiem skoki rudej wiewiórki między ciemnozielonemi liściami po dużych orzechowych drzewach. Co za męczarnia odmieniać rzeczownik róża w rozmaitych językach, kiedy brzegi drzew do połowy się oświetlały delikatnym, świeżym odblaskiem dzikich krzewów róży! Jack myślał tylko o wolnem powietrzu i słońcu....
— To idyota — krzyczał Argenton, kiedy na jego pytania i dowodzenia Jack odpowiadał roztargniony, jak gdyby śpieszył się z odpowiedzią wierzchołkom drzew, na które patrzał, lub też na zachód płynącemu obłokowi. Wysoki wzrost, nadmierny w tym wieku, podnosił bezmyślność