Strona:PL A Daudet Jack.djvu/21

Ta strona została skorygowana.

Melanią Favrot, która kiedyś miała sklep z rękawiczkami i perfumeryą na placu Terreaux; lecz panowie ci omylili się i prosili ją o przebaczenie. Innym znów razem, oficer trzeciego pułku huzarów wziął ją za jakąś Nanę, którą przed ośmiu laty znał w Orleanie. Lecz również przyznał się do omyłki. Rzeczywiście bywają nieraz obrażające podobieństwa.
Jednakże pani de Barancy wiele podróżowała i nie kryła się z tem; lecz czarodziejem byłby ten, ktoby wydobył jakąś pewność z potoku jej słów, który wylewała dla objaśnienia swojego życia. Raz Ida rodziła się w koloniach, mówiła o swej matce, czarującej kreolce, o swoich plantacyach i murzynach; drugi raz pochodziła z okolicy Tours, a młodość przepędziła w wielkim zamku nad brzegiem Loary. Była w niej zadziwiająca niechęć do powiązania w jedną całość wszystkich szczegółów i anegdot — nieszczepionych kawałków swego życia.
Łatwo było dostrzedz, że w tych fantastycznych opowiadaniach przeważała próżność, próżność zielonej gadatliwej papugi. Ani na chwilę nie ustępowało w nich szlachectwo, majątek, pieniądze i tytuły.
Niezawodnie była ona bogatą, lub też bogato utrzymywaną. Miała wynajęty pałacyk na bulwarze Hausmana. Tam utrzymywała konie, ekwipaż, bardzo piękne meble wątpliwego gustu, trzech czy czterech służących, wiodła życie czcze,