Chociaż nie zdawał sobie sprawy, co go do tej dziewczyny pociągnęło, niewątpliwie znęciły go ramy, w których ją poznał. Zachwycił go otaczający ją zbytek, pałac na bulwarze Haussmana, służba, powóz, wreszcie zawiść, którą chciał zbudzić w innych Chybionych posiadaniem podobnej metressy. Teraz, kiedy wiedział, że ona do niego należy, do niego jednego, kiedy ją przekształcił, na nowo ochrzcił, straciła w jego oczach połowę uroku. Jednakże była bardzo ładna, upiększona jeszcze przez powietrze pól, które tak dobrze wpływało na jej rozkoszną urodę. Lecz po cóż mieć ładną kochankę, kiedy jej nikt nie widzi, idącej z nim razem? W końcu ona nie rozmawiała wcale o poezyi, bardziej ją zajmowały miejscowe plotki; słowem nie było w niej tego, czemby mogła natchnąć bezsilnego poetę, rozerwać bezmierne nudy, w jakie samotność i gnuśność ostatecznie go strąciły.
Trzeba go było widzieć z rana, jak czatował na bryftregiera, przynoszącego mu dwa czy trzy dzienniki, które prenumerował; z jakim pośpiechem rozrywał różnobarwne opaski, jak gdyby się spodziewał w kolumnach pism znaleźć coś o sobie, naprzykład, krytykę sztuki, którą miał jeszcze w tece, lub też sprawozdanie z książki, którą zamierzał pisać? Czytał te dzienniki nie opuszczając ani wiersza, czytał ogłoszenia, czytał nawet nazwisko drukarza. Zawsze znajdywał powody do gniewu i przedmioty do jednostajnych i długich rozpraw w czasie śniadania.
Strona:PL A Daudet Jack.djvu/220
Ta strona została skorygowana.