Strona:PL A Daudet Jack.djvu/234

Ta strona została skorygowana.

— Dajno pani pokój! jemu tylko potrzeba rozrywki.
Argenton przyjmował lekarza głosem osłabionym i płaczliwym, uszczęśliwiony, że miał przed sobą obcą twarz, która wnosiła w jego jednostajne życie jakiś pierwiastek rozmaitości. Zapominał o chorobie, rozmawiał o polityce i literaturze, olśniewał poczciwego doktora opowiadaniem o życiu paryzkiem, o znakomitościach, które niby znał i którym powiedział kilka ostrych wyrazów. Doktór, bardzo naiwny i szczery człowiek, nie miał żadnego powodu wątpić o prawdzie tego chłodnego opowiadania, które, mimo wyskoków pychy, zdawało się być bardzo w sądach umiarkowanem. Zresztą stary Rivals nie był obserwatorem.
Dom mu się podobał, poeta wydawał się rozumnym i oryginalnym, żona ładną, dziecko zachwycającem, nie czuł więc tego, co inny bystrzejszy umysł byłby zauważył, że chyba jakieś przypadkowe więzy łączyły te istoty, jakieś luźne kolce złożyły się na utworzenie tej rodziny.
Ile razy, przybywszy około południa i uwiązawszy swojego konia przy sztachetach, zasiedział się poczciwiec u Paryżan, sącząc grok, który sama Karolina mu przyrządzała, i opowiadając o swoich podróżach w Indo-Chinach nad brzegiem Bayonnaise! Jack siedział wtedy w kąciku spokojny i wsłuchany, odczuwał z przejęciem owe przygody, jak w ogóle dzieci, u których życie tak