Strona:PL A Daudet Jack.djvu/239

Ta strona została skorygowana.

doskonały, prawdziwie wiejski, starannie z rozmaitych jarzyn przyrządzony.
Przez otwarte drzwi na trawnik widać było ogród, z którym łączył się długi las, jak daleko oko sięgało. Rozmaite głosy polnego ptastwa dochodziły aż do biesiadników, podczas gdy ostatnie, płomienne blaski zachodzącego słońca ukośnie odbijały się o szyby.
— Do licha, moje dzieci, jak wam tu dobrze! zawołał nagle Labassindre, kiedy po zjedzonej ze smakiem zupie każdy swobodnie oddał się swoim myślom.
— Rzeczywiście, jesteśmy bardzo szczęśliwi — rzekł Argenton, ściskając rękę Karoliny, którą teraz znalazł ładną i ponętną od czasu, jak nie sam na nią patrzył.
Zaczął przyjaciołom opisywać swoje szczęście.
Opowiadał o przechadzkach do lasu, o wycieczkach łódką, o przystankach w starej oberży nad brzegiem wody, o długich poobiednich godzinach przy pracy w ciszy letniej, o przesiadywaniu przy kominku w jesieni, kiedy było chłodno, kiedy rozpalony z korzeni i suchych gałęzi, ogień wzbija się w górę i trzeszczy.
W tej chwili wierzył temu, co mówił, ona również wyobrażała sobie, że żyła tem idealnem życiem, podczas zabijających nudów, które z trudem przebyli. Obaj nauczyciele słuchali z wyrazem niewypowiedzianego podziwienia, z zazdrością i rozkoszą. Było cóś gorzkiego i posępnego