Strona:PL A Daudet Jack.djvu/249

Ta strona została skorygowana.

strażaków i, fuzye leśniczych błyszczały w słońcu pośród pstrokacizny strojów, pani Rivals zbliżyła się do pani Argenton i prosiła o pozwolenie Jackowi pójść do nich na śniadanie i pozostać całe popołudnie dla pobawienia się ze swoją kwestarką. Karolina zarumieniła się z radości, poprawiła chłopcu krawat, kazała mu rozgarnąć piękne włosy i pocałowała go, mówiąc:
— Bądź grzeczny!....
I dzieci, jak w uroczystym pochodzie za kwestą, szli razem przed babką, która zaledwie mogła za niemi zdążyć.
Od tego dnia, ile razy Jacka nie było w domu a pytano: Gdzie jest? — nie odpowiadano już: „W lesie”, lecz na pewno: Jest u Rivalów.
Doktór mieszkał na końcu wsi, od strony Olszyn. Miał jednopiętrowy domek, dość podobny do wieśniaczych, wyróżniający się tylko miedzianą blachą przy drzwiach z napisem: „dzwonek nocny”. Dom wydawał się stary, miał poczerniałe ściany, zapełnione okiennicami; lecz pewne nowsze, niewykończone ozdoby wskazywały, że kiedyś chciano go odświeżyć i że jakaś nagła katastrofa przerwała toaletę jego restauracyi. Po nad drzwiami także u wejścia blaszany daszek oczekiwał szklannego nakrycia i rozpościerał nad głowami dzwoniących ozdoby próżnego szczytu. Również po prawej stronie małego wysadzonego drzewami dziedzińca zaczęto budować przerwany