Strona:PL A Daudet Jack.djvu/257

Ta strona została skorygowana.

— Zgadnij, co tam jest zasiane, pytała go Cecylia, wskazując na duże zielone łany, które ruchem fal płyną ku Sekwanie.... Jęczmień? żyto? czy pszenica?
Jack zawsze się mylił, czem wywoływał śmiechy i żarty.
— Czy wiesz dziadziu? on myślał, że to żyto...
Uczyła go odróżniać pełne kłosy pszenicy i żyta od wąsatych jęczmienia, gronka owsa, różową koniczynę, fioletową lucernę, żółto złote polne gwoździki, wszystkie kobierce na łące rozpostarte, zbiory trawy z nadchodzącą jesienią w stogi układanej.
Gdzie tylko wzywano doktora, uprzejmie witano dzieci. Ile razy przyjechali do jakiego folwarku, podczas gdy Rivals właził po drewnianych schodach do pokoju chorego, dzieciom pokazywano, jak drób wysiaduje jaja, jak się wyjmuje chleb z pieca, jak doją krowy przy drzwiach obory, lub oprowadzano je po zbudowanych na Orge, Yéres, Essone młynach, podobnych do starożytnych warowni z zielono pomalowanemi mostkami, ze wszystkiemi wzorami wodnej pleśni, rysującej na wysokich ścianach i rozpadających się kamieniach znaki przedwczesnej starości.
Kiedy się już dzieci dość narozglądały w dużych izbach, w których bezustannie pada pył z mąki śród drgania ścian podłogi, przypatrywały się całemi godzinami obrotom kół w wodzie, jej wrzeniu przy śluzie i trzepotaniu się kaczek