Jack ze swojej strony przykładał się z całego serca. Nauka szła mu łatwo w spokoju domu Rivalsów. Prawie zawsze Cecylia była obecną przy lekcyi, skrupulatnie słuchała, gdy jej przyjaciel recytował lekcyę, obejmowała go ogniem swoich myślących oczu, jak gdyby mu chciała pomódz, żeby łatwiej zrozumiał. A jakże czuła się dumną i uradowaną, kiedy po obiedzie dziadek, otworzywszy kajet z zadaniami, mówił: „Ależ to bardzo dobrze” — ukontentowany i ździwiony.
W domu Jack nic nie wspominał o swojej nauce. Cieszyło go to, iż będzie mógł zwycięzko przekonać, że poeta pomylił się w swojej nieomylnej i zatrważającej diagnozie. Mały ten spisek między poczciwym doktorem i Jackiem łatwo pozostał tajemnicą, gdyż mieszkańcy Parva domus coraz mniej zajmowali się swojem dzieckiem. Wychodził, wracał, według upodobania, szedł, dokąd chciał, przychodził tylko na obiad i siadał na końcu stołu, który codziennie się powiększał, gdyż codzień przybywali nowi goście.
Ażeby zaludnić swoje ustronie, dla utrzymania około siebie tego hałasu w próżni, który nazywał „umysłowem otoczeniem”, Argenton otworzył swój dom dla wszystkich Chybionych. Jednakże poeta nie lubił rzucać pieniędzy przez okno, był widocznie skąpy, i za każdym razem, gdy Karolina mówiła mu bardzo łagodnie: „Nie mam już pieniędzy, mój drogi”, odpowiadał: „Już!” — z naciskiem i z niechętnem skrzywieniem. Lecz
Strona:PL A Daudet Jack.djvu/261
Ta strona została skorygowana.