Ze wszystkich Chybionych najstalszymi gośćmi Olszyn byli Labassindre i doktór Hirsch. Ten ostatni, naprzód zostawszy na kilka dni, nie ruszył się przez kilka miesięcy i dom Argentonów zaczął uważać za swój własny. Robił honory gościom, chodził w bieliznie poety i kapeluszach, w które podkładał papier, fantastyk ten bowiem miał nadzwyczaj małą głowę, tak małą, że patrząc na niego, można było zapytać, gdzie się tam mieściło tyle nauki, a zarazem nie dziwić się, że w tak szczupłym składzie upakowana ona była bezładnie.
Cokolwiek bądź, Argenton nie mógł się bez niego obejść. Chociaż nie wierzył w jego medycynę i nie spełniał ani jednego z jego przepisów, obecność wszakże Hirscha uspokajała poetę, który miał w nim uważnego słuchacza i mógł mu ustawicznie opowiadać o swojej wymarzonej chorobie.
— Ja go postawiłem na nogi!... mówił Hirsch z zarozumiałością.
Doktór Rivals stracił wiele na wziętości w domu Argentonów.
W ten sposób przechodziły dnie i miesiące. Jesień otoczyła Parva domus swoją ponurą mgłą; potem śnieg zimowy pokrył szczyty dachu, grad z deszczem kwietniowym odskakiwał z szumem po łupkowym dachu, a w końcu wiosna umaiła się rozwiniętym bzem. Nic się zresztą nie zmieni-
Strona:PL A Daudet Jack.djvu/264
Ta strona została skorygowana.