Strona:PL A Daudet Jack.djvu/265

Ta strona została skorygowana.

ło. Poecie przybyło kilka planów na warsztat, do głowy kilka nowych chorób, którym nieomylny Hirsch nadał znowu jakieś dziwne nazwy. I Karolina była jak zwykle bez zdania, ładna i sentymentalna. Jack wyrósł i wiele się uczył. W dziesięć miesięcy bez żadnych systematów i reguł zrobił zadziwiające postępy i daleko więcej umiał, niż inni w jego wieku uczniowie.
— Otóż widzicie państwo, co zrobiłem z niego w ciągu roku — rzekł Rivals z dumą do Argentonów. Teraz oddajcie go państwo gdzie do szkół, i a ja zaręczam, że z tego malca będzie człowiek.
— Ach! doktorze, doktorze jakiś pan dobry.... zawołała Karolina nieco zawstydzona tą nieznaczną wymówką, porównywając troskliwość obcego człowieka ze swoją macierzyńską obojętnością.
Argenton przyjął to obojętniej, powiedział, że zobaczy, że się namyśli, że szkolna edukacya ma pewne niedogodności. Zostawszy sam na sam z Karoliną, wylał na nią cały zły humor.
— Po co on się w to mięsza? Każdy zna swoje obowiązki. Czy on myśli uczyć mnie moich? Lepiejby się zajmował swoją medycyną, ten wiejski cyrulik.
Jego miłość własna była do głębi dotkniętą. Odtąd pdwtarzał często poważnym tonem:
— Doktór ma słuszność, trzeba się zająć tem dzieckiem.