Strona:PL A Daudet Jack.djvu/270

Ta strona została skorygowana.

Jednakże Karolina próbowała jeszcze stawiać przeszkody. Według niej, nie wszystkie natury do siebie podobne. Niektóre są delikatniejsze, więcej arystokratyczne, dla których pewne czynności są wstrętne.
Na te słowa Argenton zerwał się, jak szalony:
— Wszystkie kobiety są jednakowe — wykrzyknął brutalnie. Ot ta błaga mnie, ażebym się zajął tym panem; Bogu wiadomo, że mnie on wcale nie bawi, gdyż to jest nędzna osobistość! Jednakże zajmuję się nim, zatrudniam moich przyjaciół, a teraz daje mi do zrozumienia, że lepiejbym zrobił, gdybym się nie wtrącał.
— Lecz ja tego nie mówiłam — rzekła Karolina, płącząc, że się jej słowa nie podobały panu.
— Ależ nie, ona tego nie mówiła.... powtórzyli inni. I biedna kobieta, czując, że się za nią ujmują, tak się rozczuliła, jak wybite dziecko, które nie śmie płakać, dopóki się za niem ktoś nie ujmie.
Jack wybiegł szybko z tarasu. Widzieć płaczącą matkę a nie schwycić za gardło nikczemnika, którą ją dręczył — to było nad jego siły.
Następujących dni nie mówiono już o tem. Tylko malec zauważył, że matka zmieniła z nim postępowanie. Wpatrywała się w niego częściej niż przedtem, całowała go, zatrzymywała przy sobie, dawała mu uczuć te ściślejsze związki miłości, jakie nas łączą z istotami, które wkrótce