Strona:PL A Daudet Jack.djvu/274

Ta strona została skorygowana.

pszem, a przedstawiwszy moje spostrzeżenia twojej matce, działałem.
Na tem miejscu swojego kazania Argenton stanął, ażeby przyjąć powinszowania Labassindra i doktora Hirscha; co do synowca Berzeliusza i innych, ci spokojnie zatopieni byli w swoich długich fajkach, kiwali tylko głowami jak małpy i powtarzali poczciwie:
— Tak, tak, dobrze.
Zmięszany Jack starał się coś uchwycić z tej niezrozumiałej gadaniny, która gdzieś z wysoka przechodziła po nad jego głową, jak chmura napełniona błyskawicami. Pytał sam siebie: Co to na mnie spada?
Karolina ciągle wyglądała przez okno, i zasłoniwszy ręką oczy, śledziła coś w oddaleniu wsi.
— Do rzeczy — rzekł nagle poeta, poprawiwszy się na katedrze i przybrawszy głos surowy, który świsnął przed dzieckiem jak szpicruta. Z listu, który usłyszysz, więcej się dowiesz, niż ze wszystkich objaśnień. Zacznij Labassindre.
Poważny, niby członek rady wojennej, śpiewak, wyjął z kieszeni grubo złożony i zapięczętowany list, jak gdyby pochodził od wieśniaka lub rekruta i ryknąwszy kilkakrotnie, zaczął czytać: