Strona:PL A Daudet Jack.djvu/282

Ta strona została skorygowana.

— Idź do swojego pokoju, rzekł. Zobaczę, co mam zrobić.
— Co masz zrobić, kochany panie Argenton, ja ci powiem....
Lecz Jack nie dosłyszał reszty słów Rivala; Argenton wypchnął Jacka za drzwi.
Gdy usiadł w swoim pokoju, wrzawa kłótni zaczęła go dolatywać niby oderwane echa wielkiej orkiestry. Odróżniał głosy, poznawał wszystkie, lecz razem tworzyły one hałas niezgodny, pozwalający dosłyszeć zaledwie tylko końcówki wyrazów:
— Skłamałeś pan.
— Panowie!... panowie!...
— Życie nie jest romansem.
Beuh! beuh!
W końcu odezwał się na progu piorunujący głos starego Rivala:
— Niech mnie powieszą, jeżeli kiedy tu noga moja postanie.
Potem drzwi zatrzasnęły się gwałtownie, a w jadalnym pokoju zaległa wielka cisza, przerywana stukiem widelców.
Jedli śniadanie.
„Chcecie go niżej od siebie postawić”. Wyrażenie to zostało dziecku w pamięci. Teraz sam już Jack czuł, iż rzeczywiście taki był cel jego nieprzyjaciela.
— A więc nie, tysiąc razy nie, nie chcę być rzemieślnikiem.