Strona:PL A Daudet Jack.djvu/288

Ta strona została skorygowana.

się uniosłem. Żona dobrze mnie wyłajała.... Ale, wiesz, że wczoraj wieczór wyjechała z małą. Wysłałem je w Pireneje na miesiąc do mojej siostry. Mała była cokolwiek słaba. Głupstwo zrobiłem, powiedziawszy jej wprost o twoim wyjeździe.... Ach! dzieci... Zdaje się, że one nie czują; a tymczasem mają większe od nas zmartwienia.
Mówił do Jacka jak do dorosłego człowieka. Wszyscy teraz z nim rozmawiali jak z człowiekiem. Jednakże pomyślawszy, że mała przyjaciółka zasłabła z jego przyczyny i że odjedzie, nie widząc jej, stary Jack o mało się nie rozpłakał jak dziecko.
Patrzał na rozrzucone książki, na duży smutny pokój, źle oświetlony jedną świecą, stojącą w kącie na stole, obok groku i butelki z wódką; gdyż Rivals, korzystając z nieobecności żony, powrócił do swoich morskich nawyknień. To też poczciwiec z błyszczącem okiem i szczególnem ożywieniem przerzucał książki, odmuchiwał kurz ze starych czerwonych okładek i układał jedną część swej biblioteki w otwartą skrzynkę.
— Czy wiesz, mały, co ja robię?
— Nie, panie.
— Wybieram dla ciebie książki, dobre stare szpargały, które zabierzesz, które będziesz czytał, słyszysz, które będziesz czytał, gdy ci zostanie chwila wolnego czasu. Pamiętaj o tem moje dziecko, prawdziwemi przyjaciółmi są książki. Do nich można się udać w najprzykrzejszych chwi-