Ta strona została skorygowana.
ku z dewizą, oparty o swoją Karolinę, pośród róż owijających facyatę, w pretensyonalnej pozie jak romansowa litografia, do tego stopnia rozweselony samolubnem zadowoleniem, iż zapomniał o swojej nienawiści i posyłał ręką pożegnania i rodzicielskie błogosławieństwo dziecku, które z domu wypędził.
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ.