Strona:PL A Daudet Jack.djvu/299

Ta strona została skorygowana.

Objaśnił starego Jacka, że w pięć minut po przyjściu robotników do pracy spuszczona u wejścia chorągiew oznajmia o zamknięciu drzwi fabryki. Był to zły znak dla tego, kto się spóźnił; zapisywano go jako nieobecnego, a po trzeciej niebytności uwalniano.
Podczas tego objaśnienia, brat porozumiał się z odźwiernym. Wpuszczono ich do gmachu. Szum, hałas, chrapania, gwizdania, zgrzyty, zmieniające się nagle bez żadnego złagodzenia, odpowiadały sobie gwarem wielkich hall z trójkątnemi dachami, rozmieszczonych na pochyłości, przeciętej licznemi relsami.
Żelazne miasto.
Kroki odbijały się głośno na metalowych płytach przybitych do ziemi. Trzeba było przechodzić śród stosów sztab, roztopionego żelaza, kawałów miedzi, pomiędzy rzędami wybrakowanych armat, przywiezionych do przelania, zardzewiałych zewnątrz, wewnątrz zaś czarnych i jak gdyby jeszcze dymiących, które niszcząc ogniem, od ognia wreszcie zginąć miały.
Roudic, przechodząc, wskazywał różne oddziały fabryki.
— To skład, to warsztaty o wielkich maszynach, to mała kotlarnia, kuźnia, gisernia....
Hałas był tak wielki, że mówiąc trzeba było krzyczeć.
Zaduch gorąca, swąd z węgli, spalonej gliny i płonącego żelaza wydobywał się z niedotykal-