Strona:PL A Daudet Jack.djvu/36

Ta strona została skorygowana.

Chatki te, łączące się z ulicą za pośrednictwem otwartych galeryj, balkonów i zewnętrznych schodów, chatki te napełniała rozwieszona bielizna, klatki z królikami, obłachmanione dzieci, chude koty i obłaskawione sroki.
Trudno było pojąć, jak na równie małej przestrzeni zmieścić się mogło tylu angielskich masztalerzy, służących ufryzowanych, starej liberyi, łachmanów, czerwonych kamizelek i kwadratowych czapek. Dodajcie do tego co wieczór przy zachodzie słońca wracające po skończonej robocie kobiety z krzesłami do wynajęcia, wózki kozami zaprzężone, handlarzy opłatków i rzadkich psów, wszelkiego rodzaju żebraków, małe cyrkowe karły ze swemi mikroskopijnemi pejczami, a będziecie mieli pojęcie o tej w szczególny sposób położonej uliczce, która niby zwalona i ponura kulisa za piękną dekoracyą Pól Elizejskich, otoczona głuchem turkotem powozów, zielonemi drzewami i spokojnym zbytkiem wielkich alei, wydawała się odwrotną stroną bogactwa i porządku.
W tej malowniczej całości gimnazyum Moronvala było w stosownem miejscu.
Kilka razy dziennie jakiś mulat wysokiego wzrostu, bardzo chudy, z włosami gładko spadającemi na ramiona, w kwakierskim kapeluszu z szerokiemi rondami, jak nimbus na tył głowy nasuniętym, przechodził uliczkę z zamyśloną twarzą w towarzystwie pół tuzina szatanków roz-