darunkami ślubnemi, że nie mógł się powstrzymać, aby ich nie obejrzyć.
Była to dobra sposobność, z której chciał skorzystać. W dzień schodziły się przyjaciółki. Podarki leżały na szerokiej komodzie, na której stała Matka Boska z Jezusem z białego wosku. Przy tem dwanaście łyżeczek srebrnych wyzłacanych lśniło się w otwartem pudełku, dalej imbryk do kawy srebrny, książka do nabożeństwa z klamrą, pudełko z rękawiczkami — męzkiemi — wokoło pomięte papiery, wązkie wstążeczki, niebieskie i różowe, któremi zawiązane były wszystkie prezenta przysłane z zamku. Potem następowały ofiary skromniejsze od żon urzędników i starszych rzemieślników. Welon, wieniec w pudłach tekturowych przysłane z Nantes, ofiarowane wspólnie od pań Kerkabetek i Lebetteguie; pani Lemoattio przysłała zegar, pani Lebeseam serwetę na stół, inne panie roboty na drutach, szydełkowe, jakiś szklanny klejnocik, obrazek świętego, flakonik perfum, a w końcu dwie śmieszne miała lalki, ubrane muszelkami, których rozmaitość barw przedstawiała malowniczy kostium miejscowy. Zenaida pokazywała z dumą wszystkie te skarby i obwijała je starannie. Uczeń wydawał okrzyki podziwu i myślał ciągle:
— Cóż ja jej dam takiego?
— A mojej wyprawy Jacku? Mojej wyprawy jeszcze nie widziałeś? Poczekaj.
Strona:PL A Daudet Jack.djvu/365
Ta strona została skorygowana.