Strona:PL A Daudet Jack.djvu/372

Ta strona została skorygowana.

Uczepiła go się:
— Nie rób tego, błaganm cię.
Nie chciał słuchać — szał w nim wzrastał.
— Strzeż się... jeżeli się ruszysz, krzyknę... zawołam.
— A więc wołaj. Niech wszyscy dowiedzą się, że twój siostrzeniec jest twoim kochankiem, a kochanek — złodziejem.
Powiedział to przybliżywszy się do niej, gdyż w całej walce szeptali do siebie, bezwiednie przejęci szacunkiem, jaki nakazuje sen i cisza nocna. Przy czerwonym płomyku dogorywającego ogniska nagle przedstawił on się takim, jakim był w rzeczywistości, zdemoralizowany tem gwałtownem wzruszeniem, które odsłania duszę i zmienia wyraz twarzy. Ujrzała jego duży, wyniosły nos, rozwarte nozdrza, wązkie usta, zezowate oczy od patrzenia w karty. Przyszło jej wszystko na myśl, jak chciała być piękną podczas miłosnej nocy, pierwszej, jaką mieli z sobą spędzić.
Och! okropna, przerażająca noc miłości!
Nagle doznała głębokiej odrazy do niego, do siebie samej, opuściły ją całkiem siły. I podczas kiedy złoczyńca właził na schody po ciemku w starym ojcowskim domu, którego znał wszystkie kąty, ona rzuciła się na sofę, ukryła głowę w poduszkach, ażeby przytłumić łkania i okrzyki, żeby nic nie widzieć i nie słyszeć.