Strona:PL A Daudet Jack.djvu/385

Ta strona została skorygowana.

dziesięciu lat zapamiętał: I przez jedną hulaszczą noc zapomniałem o wszystkich moich dobrych postanowieniach. Może miał teraz na myśli próżne, taczające się po barce butelki po wypitem winie, śpiących ludzi pomiędzy szczątkami uczty? Trzeźwo Jack o niczem nie wiedział; gnane wiatrem mewy, wirujące po nad szczytem żagla, powiększały jego złudzenie, że odbywa daleką podróż. Patrząc się bowiem w górę, widział tylko niebo, kłęby szarych chmur, przechodzące bez przerwy po nad jego głową i przemykające z nużącą szybkością, od których dostawał zawrotu głowy.
Śpiewy towarzyszów, nucących żeglarskie piosenki, przywołały go do rzeczywistości.
Ach! gdyby on mógł tak śpiewać, lecz pamiętał tylko swoją dziecięcą piosenkę Trzewiki moje czerwone, wstydziłby się podobnej naiwności. Zresztą, czuł się zakłopotany przez utkwione w niego spojrzenie. Stojący naprzeciw sternik, popluwając kiedyniekiedy w rękę, ażeby mu było lepiej trzymać drążek, patrzał swojemi jasnemi oczami, które zdawały się blaknąć w ogorzałej i smagławej twarzy. Jack chciałby zmusić do milczenia ten wzrok, który jak gdyby pogardliwie do niego przemawiał: „Nie wstydzisz się urwisie”; lecz te stare morskie wilki, przyzwyczajone do czatowania na niebieskich falach, mają wzrok wytrwały, którego niczem nie można odwrócić. Ażeby uśpić ten krępujący go nadzór, Jack chciał namówić sternika do picia. Podał mu