Strona:PL A Daudet Jack.djvu/389

Ta strona została skorygowana.

wszędzie oddychali silnemi lub ckliwemi woniami korzeni, kawy, nasienia lub jakichś essencyj. Jack ciągle to traci swoich towarzyszy, to odnajdzie, to znów ich gubi; nagle rozpoczyna długą rozprawę z Manginem o ziarnach wydających olej. Ten patrzy na niego z niepokojem i pokręca jasne wąsy zakłopotany. Rzecz bowiem szczególna: Jack ukazuje się w dwu osobach. Jedną z nich jest waryat, który krzyczy, gestykuluje, zatacza się, mówi i robi tysiące niedorzeczności, drugi zaś jest istotą rozumną, lecz milczącą, z zakneblowanemi ustami, bezsilny, skazany na towarzystwo człowieka upodlonego, zdolny jedynie patrzeć i przypominać sobie. Ten drugi wszakże Jack, świadomy i trzeźwy, zasypia niekiedy, podczas gdy szaleniec nie przestaje bredzić. Ztąd w tym burzliwym dniu owe przerwy, niedostatki, próżnie, których pamięć nie mogła zapełnić.
Przedstawmy sobie zawstydzenie rozsądnego Jacka na widok drugiego siebie, idącego przez ulice Nantes z długą fajką, wystrojonego w nowy marynarski pas na robotniczem ubraniu. Chciałby na niego zawołać: „Ależ, głupcze, wcale nie wyglądasz na marynarza. Na próżno palisz fajkę, włożyłeś pas, ceratowy kapelusz nowicyusza, wykręcasz łopatki i jąkasz się jak fanfaron. Za wiele rosołu z tak małej ilości mięsa, do tysiąc djabłów. Podobny jesteś do dziecka z chóru, które pije wino z ampułki, z twoim źle i za wysoko zawiązanym pasem i pomimo wszystkie-