Strona:PL A Daudet Jack.djvu/400

Ta strona została skorygowana.

znaki. Lecz Belizaryusz, przerażający, oszpecony siniakami, śladami oporu wypisanemi na całej postaci i poszarpanem ubraniu, jeszcze okropniejszy skutkiem męczarni, jakich doznał trzymając przez całą noc spuchnięte nogi w dolegających trzewikach, a które to cierpienia odcisnęły się na jego ziemistej, czerwonej i wykrzywionej twarzy, zacisnęły mu wązkie usta i nadały im wyraz przykrego oniemienia, jakie widzieć można na pysku foki. Patrząc na nich obu, każdy był przekonany, że takie miłe, spokojne dziecko jak uczeń, musiało być tylko narzędziem jakiegoś nędznika, którego rady go zgubiły.
Przechodząc przez przedpokój dyrektora, Jack spostrzegł liczne twarze, które sprawiły na nim wrażenie strasznych, wcielonych z męczącego snu widziadeł. Pewność siebie wobec występku, o który go obwiniono, pozwalająca mu śmiało stawić czoło, opuściła go teraz. Marynarz, który go przewoził, karczmarze z Indret, z Basse-Indre, nawet Nantes przypominali mu wszystkie popasy wczorajszego dnia. W jednej chwili przeżył wszystkie przykre wspomnienia, przeszedł wszystkie męty radości i płomienie wstydu.
Wszedł do dyrektora potulny, gotów płakać i ugiąć się, prosząc o przebaczenie.
W gabinecie siedział dyrektor pod oknem na swoim dużym fotelu przy biurku, obok niego zaś stał Roudic z niebieską wełnianą czapką w ręku. Dwaj dozorcy, którzy przyprowadzili winnych,