Strona:PL A Daudet Jack.djvu/404

Ta strona została skorygowana.

Gdyby mu ona kazała powiedzieć: „Ukradłem”, bez wahania, bez sprzeczki przyznałby się do winy. Takie to było dziecko. Na wspomnienie oszczędności dyrektor się oburzył.
— Jakto, myślisz, że uwierzymy, iż z pięćdziesięciu centimów, jakie bierzesz dziennie, mogłeś złożyć dwieście lub trzysta franków, które w ciągu dnia straciłeś?.... Nie uciekaj się do tak złych środków. Daleko lepiej zrobisz, jeżeli przeprosisz tych poczciwych ludzi, którym zadałeś taki okropny cios i postarasz się co prędzej naprawić złe, jakie im wyrządziłeś.
Wtedy ojciec Roudic zbliżył się do Jacka, a położywszy mu rękę na ramieniu, rzekł:
— Jacku, mój dobry chłopcze, powiedz nam, gdzie są pieniądze. Zastanów się nad tem, że to Zenaidy posag, że pracowałem przez dwadzieścia lat mego życia, że odmawiałem sobie wszystkiego, ażeby zaoszczędzić tę sumę. Pocieszałem się tylko tem, że kiedyś szczęście mojego dziecka okupię moim trudem i niedostatkiem.... Pewny jestem, że dopuszczając się tego czynu, nie pomyślałeś o tem wszystkiem, gdyż byłbyś tego nie zrobił, bo ja cię znam dobrze, nie jesteś złym. Nie, to była chwila szału. Musiało ci się w głowie zawrócić na widok tylu pieniędzy, które łatwo wziąść można było. Lecz teraz musiałeś się namyślić, i tylko cię wstyd od przyznania cię powstrzymuje.... Dalej Jacku, miej odwagę.... Pomyśl nad tem, że jestem stary, niepodobieństwo