Strona:PL A Daudet Jack.djvu/405

Ta strona została skorygowana.

«ażebym mógł znowu tyle zarobić, i że moja biedna Zenaida.... No! powiedzże chłopcze, gdzie są pieniądze.
Bardzo wzburzony, rozczerwieniony, obcierał poczciwiec czoło po tym wysiłku wymowy. Doprawdy trzeba było być bardzo zatwardziałym przestępcą, ażeby się oprzeć tak rozczulającej prośbie. Sam Belizaryusz był tak wzruszony, iż zapomniał o swojej własnej katastrofie i podczas gdy Roudic mówił, on dawał uczniowi ciągle znaki, które mu się wydawały tajemniczemi, lecz które fizyonomija jego wyrażała z najkomiczniejszą przesadą, mówiąc:
— No, Jacku oddaj temu biednemu człowiekowi jego dukaty.
On rozumiał dobrze całe poświęcenie tego ojca, on kramarz, którego życie było nieustannem ukrzyżowaniem dla swoich.
Niestety! gdyby Jack miał te pieniądze, z jakąż radością oddałby je w ręce ojcu Roudicowi, którego rozpacz ściskała mu serce.
Dyrektor powstał zniecierpliwiony.
— Dość tego. Ażeby się nie wzruszyć słowami tego człowieka, trzeba mieć prawdziwie zbrodniczą duszę. Kiedy one nie wydobyły z was prawdy, to cokolwiek byśmy powiedzieli, do niczego nie doprowadzi. Idźcie na górę. Do wieczora daję wam czas do namysłu. Jeżeli wtedy nie zdecydujecie się zwrócić pieniędzy, oddam was do sądu, a tam zmuszą was do mówienia.