Strona:PL A Daudet Jack.djvu/411

Ta strona została skorygowana.

Wybiegła z pokoju, zeszła szybko ze schodów do gabinetu dyrektora, który oczekiwał jej z Roudicem.
— I cóż?
Nie odpowiedziała, głową tylko wstrząsnęła przecząco, słowa uwięzły jej w gardle, zatkane łzami.
— No moje dziecko, nie poddawaj się zbytecznie rozpaczy. Nim się udamy do sądu, który częściej myśli o tem, ażeby ukarać winnych, niż o wynagrodzeniu krzywdy, jaką im wyrządzili, pozostaje nam jeszcze jeden środek. Roudic mnie zapewnia, że matka tego nędznika jest żoną bardzo bogatego człowieka.... Napiszę więc do nich.... Jeżeli to prawda, że są — jak słychać — porządnymi ludźmi, pani posag nie będzie stracony.
Wziął ćwiartkę papieru i pisał, czytając zarazem:
„Pani, syn wasz popełnił kradzież sześciu tysięcy franków, zaoszczędzonych przez poczciwych i pracowitych ludzi, u których mieszkał. Nie oddałem jeszcze złodzieja do sądu, mając ciągle nadzieję, że wróci przynajmniej część skradzionych pieniędzy; lecz zdaje mi się, że wszystko roztrwonił lub zgubił w hulatyce następnego dnia po spełnionym występku. W takim stanie rzeczy śledztwo jest nieuniknionem, a przynajmniej państwo będziecie zmuszeni zwrócić Roudicowi skradzioną sumę. Czekam odpowiedzi od pani; lecz