— A więc, powiodło ci się?
— Najzupełniej, mój przyjacielu.... Miano zamiar zrobić prezent Jackowi, kiedy dojdzie do pełnoletności; gdy będzie człowiekiem, ażeby miał na zagospodarowanie. Podarunek ten składa się z dziesięciu tysięcy franków. Zaraz mi je oddano. Sześć tysięcy na zapłacenie; a cztery tysiące franków powiedziano mi, ażeby je umieścić gdzie dla dziecka.
— Użytek z tych pieniędzy już obmyślany.... Trzeba zapłacić za niego przez dwa lub trzy lata zamknięcie w Mettray, w Domu rodzicielskim. Tam może zdołają ze złodzieja zrobić porządnego człowieka.
Karolina drgnęła na wyraz złodziej, który ją przywrócił do rzeczywistości. Wiadomo, że w tym biednym małym mózgu minione wrażenia zacierały się w jednej sekundzie, nie pozostawiając po sobie żadnego duchowego śladu.
Opuściła głowę:
— Gotowa jestem wszystko zrobić, co tylko chcesz — rzekła....
Taki byłeś dobry, taki wspaniałomyślny! Nigdy tego nie zapomnę.
Pod dużemi wąsami po ustach poety przebiegł uśmiech zadowolenia i dumy. Był teraz więcej niż kiedykolwiek panem. Skorzystał z tego, ażeby wystąpić z długą rozprawą. Karolinie można było wiele zarzucić. Jej słabość macierzyńska dużo się przyczyniła do tego, co się stało.. Tak
Strona:PL A Daudet Jack.djvu/427
Ta strona została skorygowana.