Strona:PL A Daudet Jack.djvu/429

Ta strona została skorygowana.

znaczają się melodye bretońskie, melancholijne jak morze lub dzika przestrzeń stepów. Mięszały się z niemi piosenki marynarzów, trochę żywsze, więcej rozpasane, lecz również smutne. Pospolita karczemna wrzawa, jednostajność drobnego deszczu, który bił w szyby bez przerwy, wszystko to sprawiało na kobiecie wrażenie wygnania, na które skazywano jej dziecko. Jakkolwiek winny, zawsze to był jej syn, jej Jack; a czując się tak blizko niego, przypomniała sobie szczęśliwe lata, które razem przeżyli.
Po co ona go opuściła?
Przypominała sobie, jak był dzieckiem, uroczy i delikatny, pełen rozumu i czuły, a na myśl, iż teraz ukaże jej się rzemieślnik, złodziej i że to będzie jej syn, nieokreślone wyrzuty, które ją dręczyły przez dwa lata, przybrały postać i stanęły przed nią. Do tego doprowadziła go swoim słabym charakterem! Gdyby był został przy niej, gdyby go nie rzucono w zepsucie fabryczne, gdyby go była oddała do kolegium z dziećmi jego wieku, nie byłby został złodziejem. Ach! przepowiednia Rivala aż nadto się spełniła. Ujrzy go upadłym, spodlonym.
Pospolitość rzemieślniczej niedzieli, której nieprzyjemna woń i zgiełk ją otaczały, potęgowała jeszcze wyrzuty. W takich warunkach Jack żył od dwu lat!.... Cały wstręt tej powierzchownej natury, niezdolnej odczuć żadnego, choć cokolwiek skomplikowanego zadania, życia okupione-