Strona:PL A Daudet Jack.djvu/434

Ta strona została skorygowana.

— Cóż tedy zrobić? rzekła pognębiona. W swojej niepewności stawała się znowu dawną Klarą, jej długie wątłe ciało ugięło się w zbyt silnej dla niej walce.
— Przedewszystkiem trzeba wyratować, co można z tych pieniędzy. Może jeszcze wszystkich nie wydał.
Klara wstrząsnęła głową. Ona dobrze znała okropnego gracza. Wiedziała, jak porwał pieniądze, że prawie stąpał po niej, ażeby dostać się do szkatułki, i że musiał przegrać aż do ostatniego su.
Dyrektor zadzwonił. Zszedł dozorca, dawny żandarm, główny nieprzyjaciel Belizaryusza.
— Pojedziesz do Saint-Nazaire — rzekł zwierzchnik. Powiesz Nantaisowi, żeby tu zaraz przyjechał. Dla pewności nawet poczekaj na niego.
Panie dyrektorze, Nantais jest w Indret. Tylko co go widziałem, jak wychodził od pani Roudic. Zapewnie jest jeszcze niedaleko.
— A no to dobrze.... Co prędzej poszukaj go i przyprowadź. Przedewszystkiem nic mu nie mów, żeś widział panią Roudic w moim gabinecie.... Niech się niczego nie domyśla....
— Rozumiem.... rzekł mrugnąwszy okiem przezorny dozorca, chociaż wcale nie wiedział, o co idzie.
Odwrócił się i wyszedł.
Po jego odejściu zapanowało milczenie. Oparta o róg biurka Klara, dumała niema i dzika. Gwar fabrycznej pracy, gwizdania pary, to bła-