Strona:PL A Daudet Jack.djvu/436

Ta strona została skorygowana.

Rzeczywiście je odniósł, lecz nie zastawszy Klary w domu, jeszcze prędzej je zabrał, ażeby na nowo spróbować szczęścia w grze. Był prawdziwym graczem.
Dyrektor wziął bilety złożone na stole:
— Wszystkie?
— Brak osiemset franków.... rzekł Nantais wahając się.
— Ach! tak, pojmuję. Odłożone na wieczorną stawkę.
— Przysięgam, że nie. Przegrałem, ale oddam.
— Niepotrzeba. Nie wymagam więcej. Osiemset franków, których brakuje, ja dołożę. Niechcę, ażeby to dziecko straciło nawet su ze swego posagu. Teraz rzecz chodzi o to, jak wytłomaczyć Roudicowi zniknięcie i odnalezienie pieniędzy. Siadaj i pisz.
Pomyślał chwilę, podczas gdy Nantais siadał do biórka i brał pióro. Klara podniosła głowę. Czekała. Ten list stanowił dla niej śmierć lub życie.
— Pisz: „Panie dyrektorze, w chwili szału wziąłem sześć tysięcy franków z szafy u Roudiców....”
Nantais zrobił gest zaprzeczenia, lecz bał się Klary, dozwolił więc sprostować fakt w całej jego logicznej, srogiej prawdzie.
„U Roudiców....” — rzekł, powtarzając ostatni wyraz. Dyrektor ciągnął dalej: