Strona:PL A Daudet Jack.djvu/437

Ta strona została skorygowana.

„....Oto są pieniądze.... Nie mogę ich zatrzymać. One mnie palą.... Uwolnij pan nieszczęśliwych, na których ściągnąłem podejrzenie i proś mojego wuja, ażeby mi przebaczył. Powiedz mu pan, że opuszczam fabrykę i wyjeżdżam, nie śmiejąc go pożegnać. Wtedy dopiero wrócę, kiedy pracą i pokutą odzyskam prawa uciśnięcia ręki uczciwego człowieka......” Teraz data.... i podpis....
A widząc jego wahanie, zawołał:
— Strzeż się! Uprzedzam cię, jeżeli nie podpiszesz, w tej chwili każę aresztować tę kobietę....
Nantais, nic nie mówiąc, podpisał. Dyrektor wstał.
— Teraz możesz odjechać!.... Jedź do Guerigny, jeżeli chcesz, i staraj się dobrze prowadzić. W każdym razie pamiętaj, że jeżeli się dowiem, iż włóczysz się około Indret, żandarmi cię złapią, jako złodzieja. List twój upoważni ich do tego.
Nantais lekko się skłonił a odchodząc spojrzał na Klarę. Lecz urok już nie działał. Ona spokojnie odwróciła głowę, silnie postanowiła więcej go nie widzieć i zachować w wyrzutach swego sumienia okropny obraz podłego złodzieja, jaki jej się przedstawił owej nocy. Kiedy odszedł, pani Roudic zbliżyła się do dyrektora, złożywszy ręce z wyrazem wdzięczności.
— Nie dziękuj mi pani. Zrobiłem to dla męża, ażeby oszczędzić temu uczciwemu człowiekowi jednej z najstraszniejszych męczarni.