Strona:PL A Daudet Jack.djvu/440

Ta strona została skorygowana.

Majestatyczny i Ubrany w czarne rękawiczki poeta sprawił zjawieniem się swojem takie wrażenie na weselem towarzystwie, jak jastrząb wpadający na stado jaskółek. Kiedy mina ułoży się stosownie do okoliczności, trudno ją natychmiast zmienić. Przekonało o tem zachowanie się Argentona. Daremnie mu mówiono, że pieniądze się znalazły, że Jack jest niewinny, że jadąc do Indret, zminął się z drugim listem dyrektora, objaśniającym złe, jakie sprawił pierwszy; daremnie patrzał, jak wszyscy ci poczciwi ludzie obchodzili się z uczniem niby z dzieckiem tego domu, zacząwszy od ojca Roudica, który go przyjacielsko klepał i nazywał „małym chłopcem”, aż do Zenaidy, która brała go swojemi silnemi rękami za głowę i bawiła się rozgarnianiem mu włosów, nim mogła to samo zrobić na głowie Mangina; poeta był jednako surowym i poważnym. Oświadczył w wyrazach bardzo czułych Roudicowi swój żal nad sprawioną mu przykrością i przepraszał go w imieniu swojem i matki Jacka.
— Ależ to ja powinienem przeprosić to biedne dziecko.... wołał Roudic.
Argenton go nie słuchał. Mówił o honorze, o obowiązkach, o okropnej przepaści, w jaką wciąga złe prowadzenie. Jakkolwiek Jack był niewinnym, jednakże wiele miał powodów do zmięszania się; przypomniał sobie spędzony dzień w Nantes, w jakim stanie go widział obecny tu Mangin, który mógł świadczyć. Poczerwieniał zatem, nie