Gdy tak przechadzali się po wybrzeżu, z drugiej strony rzeki stała kobieta, która znudzona czekaniem w oberży, wyszła na brzeg i wyglądała barki, w której co chwila spodziewała się ujrzeć małego przestępcę, ukochane swoje dziecko, od dwu lat niewidziane. Lecz Argenton trzymał się swojego pretekstu. Widzenie się z matką wtem usposobieniu, w jakiem się chłopiec znajdował, mogło tylko mu odebrać resztę odwagi Daleko będzie roztropniej, gdy jej nie zobaczy.... Karolina będzie tyle rozsądną, iż zrozumie potrzebę tej ofiary na korzyść swojego syna. „Do dyabła, życie nie jest romansem!....”
Takim więc sposobem, rozdzieleni tylko rzeką, będąc tak blizko siebie, iż gdyby byli głośniej zawołali, mogliby swoje słowa usłyszeć, Jack z matką nie widzieli się ani tego wieczora, ani długo potem.
Jakim się to dzieje sposobem, że długie dnie, ciężko spędzone, tworzą w krótkim czasie lata? Dwa lata, dwa lata już upłynęło od czasu, jak Zenaida wyszła za mąż, a Jack był bohaterem okropnej awantury. Cóż on robił przez te dwa lata? Pracował, wysilał się, szedł bez wypoczyn-