wadziła ich do pokoju machin, prawdziwej łaźni, w którą wilgotne i ciężkie ciepło, zmięszane z mocnym odorem oliwy, napełniało powietrzem nie dozniesienia ługowemi wyziewami, po nad któremi o trzy lub cztery piętra wyżej, ukazywało się przez mały kwadracik niebieskie niebo. Tu panował ogromny ruch. Mechanicy, pomocnicy, uczniowie robili ogólny przegląd maszyny, zapewniali się, czy każda część była dokładną i czy dobrze działa. Napełnione kotły już zaczynały wściekle huczeć. Żelazo, miedź, lane metale, pomazane kipiącą oliwą, świeciły się, błyszczały. Nadzwyczajna czystość przyrządów nadawała im jeszcze dzikszą powierzchowność. Jack z ciekawością przypatrywał się temu groźnemu zwierzęciu. Widział wiele maszyn w Indret, lecz ta wydawała mu się jeszcze straszniejszą, zapewnie dla tego, że będzie musiał zbliżać się do niej co chwila i dostarczać jej pożywienia dniem i nocą. Tu i tam były termometry, manometry, bussola, zegar telegraficzny, przez który przybywały rozkazy, otrzymywały światło od dużych lamp odbijających promienie.
Przy końcu pokoju machin ciągnął się w głębi mały, bardzo ciasny i ciemny korytarzyk.
— Tu jest zasiek na węgle — rzekł Blanchet, wskazując rozwartą dziurę w murze.
Obok tej dziury była druga, w której lampa oświetlała kilka tapczanów z rozwieszonemi rupieciami. Tu sypiali palacze. Jack zadrgał na ten
Strona:PL A Daudet Jack.djvu/453
Ta strona została skorygowana.