do waryatów, do chorych. Wszystkiego tego było tam po trosze. Uspokoiwszy się wreszcie, rzekł:
— Na czem stanęliśmy? Straciłem wątek. Odczytaj mi, co podyktowałem.... Wszystko!
Karolina ociera łzy i po raz dziesiąty odczytuje:
— „W jednej zapadłej dolinie Pireneów, tych Pireneów tak płodnych w legendy....“
— Dalej.
Napróżno przewracała kartki.
— Więcej nic niema.... powiedziała w końcu.
Argenton był bardzo zdziwiony; zdawało mu się, że powinno być więcej. Zawsze mu się to zdarzało, ile razy dyktował. Myśl wyprzedzała zbłąkane słowo. Wszystko, o czem marzy, spoczywa w jego mózgu, jako zarodek, wydaje mu się już sformułowanem, urzeczywistnieniem; a kiedy przytem zamaszyście gestykulował, wytrzepał kilka słów, staje osłupiony, iż tak mało podyktował, że taka nieproporcyalność między rzeczywistością a marzeniami. Bywały to rozczarowania Don Kiszota, któremu się zdawało, że jest w Empirejskiem niebie, gdy oddechy kuchcików i dmuchanie kuchenne brał za wiatr z góry i siedząc na drewnianym koniu, czuł ruch imaginacyjnego spadania. Argentonowi także zdawała się,, że jedzie, unosi się, fruwa.... Tyle drżenia, szału, egzaltacyi, pozowania, układanych ruchów, upórczywego chodzenia, tyle razy przesuwać rękę po włosach, po to jedynie, ażeby dojść do tych dwu-
Strona:PL A Daudet Jack.djvu/471
Ta strona została skorygowana.